Owa wiadomość dosłownie wbiła cię w szpitalne łoże. Ty? W
ciąży? Przecież masz dopiero
dwadzieścia jeden lat, ledwo co radzisz sobie z
oddychaniem, z życiem z dnia na dzień, a teraz okazuje się, że za kilka
miesięcy będziesz musiała dbać również o czyjeś życie... W dodatku ojcem jest
heroiczny facet, który swoją frustrację i złość wyładowuje na ranieniu cię
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Do tego niedawno doszłaś do siebie po
śpiączce, po kompletnej utracie przytomności z powodu nadmiernego stresu. Gdzie
w tym wszystkim miejsce dla małego człowieka?
- Zostawię panią samą. Ta wiadomość to niewątpliwie szok. -
powiedział lekarz, stojący obok twojego łóżka. Pokiwałaś głową, nie bardzo
zwracając uwagę na jego słowa. Miałaś ochotę cofnąć czas, nigdy Go nie
pokochać, nigdy nie wpakować się w to, co potocznie zwane miłością, w
przyszłości będzie cię kompletnie niszczyć od środka. Twoje oczy pokryły się
mgłą, by po chwili dać upust destrukcyjnym emocjom, wylewając cienkie strużki
łez. Początkowo próbowałaś to zahamować, jednak im bardziej zaciskałaś powieki,
tym rzeka łez się powiększała...
Obecna sytuacja była typową, bezsensowną krainą nieszczęścia
i wylanych łez. A gdzie w tym wszystkim był owy młodzieniec, który
prawdopodobnie wciąż siedzi na tym obskurnym korytarzu? Dlaczego obchodzi go
twój zakichany los? Przecież teoretycznie się nie znacie, a wasze spotkanie
było jedynie paskudnym zrządzeniem losu. Kiedyś ci pomógł, ale nie miałaś odwagi
mu za to nawet podziękować... Próbowałaś za wszelką cenę wyrzucić z pamięci ten
cholerny wstyd i ból, jaki czułaś w tamtym momencie... I jaki wredny i złośliwy
jest los, który ponownie zesłał ci tego chłopaka na twoją drogę. Być może
powinnaś się cieszyć, że ktoś się tobą interesuje, możliwie jeden z
nielicznych, albo jedyny. Tylko to tak nie działało. Oprócz tego, że
żyłaś-cierpiąc, to dodatkowo bolało cię to, że młodzieniec świadomie wpakowuje
się do tej chorej gry, do twojego chorego życia...
- Nie płacz... - nawet nie wiesz, kiedy wkracza do sali,
nawet nie wiesz, jak długo już jego ramiona obejmują twoje chude ciało. Tak nie
powinno być, przecież wy się praktycznie nie znacie. Jednak wtedy nic nie miało
większego znaczenia od paskudnego bólu, rozprzestrzeniającego się po twoim
sercu.
- Dawid... - powiedziałaś w końcu cicho, prawie niemożliwie
do usłyszenia.
- Pozwól sobie pomóc. - odparł, również nie siląc się na
głośny ton. Westchnęłaś delikatnie i otarłaś mokre policzki.
- To nie jest takie proste. Mi nigdy nikt nie pomagał, o mnie
nikt nigdy się nie troszczył. Nigdy nikt się mną nie opiekował, nie mówił mi,
że jutro będzie lepiej. Z każdym smutkiem musiałam sobie radzić sama. Moja
rodzina o mnie zapomniała, albo po prostu nie chcą pamiętać. Nie obchodzi ich
to, że cierpię, że potrzebuję pomocy. - mówisz, starając się ponownie zatamować
powódź łez.
- Właśnie dlatego w obecnej sytuacji powinnaś pozwolić komuś
sobie pomóc. - odpowiada po chwili ciszy.
- Dawid... Ja jestem w ciąży. - mówisz w końcu, pomimo, iż
miałaś zamiar nie wyjawiać tego nikomu.
- Więc to chyba najważniejszy powód, dla jakiego powinnaś
ratować swoje życie. - dodaje, ani trochę się nie zrażając.
- Ale.. - zaczynasz.
- Tutaj nie ma ale. Po prostu nie chcesz czyjejś pomocy, bo
boisz się, że ktoś cię zrani. Boisz się, że kolejna osoba będzie powodem twoich
cierpień. Ale jeśli w końcu nie złapiesz czyjejś pomocnej ręki, to wszystko
będzie się za tobą ciągnąć do końca życia. I nie, nie mów, że nie masz dla kogo
żyć. Masz, już masz. Spróbuj zmienić swoje życie dla tej małej istotki. - jego
słowa doprowadzają cię do kolejnego płaczu, ale tym razem z innego powodu.
- Jestem głupia. - stwierdzasz przez łzy.
- Nie jesteś. Dasz radę. - dodaje. - Damy radę. - poprawia
się po chwili.
- Proszę cię.. Nie chcę, żebyś wpadł w to bagno.
- Za późno, moja droga za późno. Już tak szybko się mnie nie
pozbędziesz.
PRZEPRASZAM.
Przepraszam, wiem,że zawaliłam.
Naprawdę czuję się z tym cholernie źle, bo zawiodłam samą siebie i zapewne was.
Dlaczego tak długo mnie tu nie było? Czas na wytłumaczenie.
Codziennie miałam masę spraw na głowie, masę problemów, nauki.
W weekendy dochodziły dodatkowe zajęcia, pełno głupich, ale czasochłonnych prac, plus rodzina.
Przepraszam was kochani.
Obiecuję poprawę i nadciągam do was z mnóstwem weny i nowych pomysłów.
I plan numer jeden: regularność.
Mam nadzieję, że dam radę i że ktoś tu jeszcze ze mną został.
A no i uwaga, uwaga, wolny czas poświęcę na nadrabianie waszych historii.
Buziaki!:*
Wasza Joan.
<3
OdpowiedzUsuńCo rozdział to Dawid mnie kupuje co raz bardziej! Ale z tego co widzę to nie tylko mnie :) I ma on tu sto procent racji. Ala boi się ,że jeśli dopuści do siebie kogoś znów stanie się to samo i znów ją skrzywdzi. Teraz musi też myśleć o tyle o sobie co o tym niewinnym stworzonku rozwijającym się w jej brzuchu. I zgadzam się z siatkarzem, powinna dać sobie pomóc. W ogóle rozpływam się nad tym co robi Dawid. Nie każdy facet zdobyłby się na to co zrobił. Nie każdy wziąłby na swoje barki kobietę do tego w ciąży z innym. Dlatego należą mu się ogromne brawa za tą jakże męską decyzję.
UsuńŚciskam ♥
Jezu, Dawid kupił mnie już na samym początku, ale tym, co robi teraz zdobywa mnie jeszcze bardziej. Jest po prostu przeuroczy. Pomimo tego ile zła wydarzyło się w życiu Alicji musi się teraz podnieść i znów podjąć walkę. Dla siebie, ale przede wszystkim dla tego malutkiego człowieczka. Nie jest sama. Ma Dryję, który niczym się nie zrazi i na pewno będzie przy niej na dobre i złe. Czas postawić pierwszy krok.
OdpowiedzUsuńCałuję :*
Dawid jak widać to niesamowity i facet i to do niego właśnie pasuje słowo heroiczny, a nie do jej faceta co do którego użyłaś tego określenia w pierwszym akapicie:).
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieję, że to dzieciątko pomoże jej wyjść na prostą, a opieka Drawida będzie takim drogowskazem żeby walczyć o każdy dzień i każdą chwilę do szczęśliwego końca!
Się popłakałam! ;( mam nadzieję, że Dawid skopie zadek temu gnojkowi, ot co! gr.
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam do siebie: imaginavite.blogspot.com/