Jeszcze
chwilę temu stałaś w korytarzu i uśmiechałaś się w stronę Dawida. Jeszcze
chwilę temu.. żyłaś?
Jedna
milisekunda i wszystko się urwało. Tak, po prostu, jak gdyby ktoś przeciął twoją
linię życia, spychając cię tym samym do bezkresnej otchłani życia i.. śmierci?
Nie masz pojęcia czy to wszystko dzieje się w twojej podświadomości, czy to
jakiś chory sen, ale twój umysł eksploduje. Przez głowę przelatują ci jedne z
najgorszych, najbardziej bolesnych chwil życia. Pierwsza rana zadana przez
twojego faceta. Pierwsza rozpacz. W tle ciągle powtarzają się jego dawne słowa:
"Kocham cię".
Boli cię to, wspomnienia zadają ci kolejną,
niesamowicie bolesną ranę. Masz ochotę krzyczeć, wić się z bólu i wołać o
pomoc. Ale tutaj pomocy nie ma. Tutaj nie możesz wydać z siebie chociażby
krótkiego dźwięku. Jesteś uwięziona we wspomnieniach...
Jedno z nich
zawzięcie przewija się przez czeluście twojej podświadomości. Mecz siatkówki.
Wy. Razem. Wygrana miejscowej drużyny. Ciemny wieczór, praktycznie noc. Pierwsza
sprzeczka. Pod halą. Pierwsze słowa, które nigdy nie miały być powiedziane.
Pierwsze łzy, które nie miały prawa płynąć. Pierwsza próba podniesienia na
ciebie ręki. Pierwsza próba zdominowania cię. Nieudana. Na pomoc przychodzi ci
zwabiony tłumionym krzykiem mężczyzna. Uwalnia cię z jego rąk. Powoduje, że
twój oprawca ucieka. Ty też, wiedziona wstydem i cholernym strachem odbiegasz
od twojego wybawcy, nie wypowiadając ani jednego słowa podziękowania.. a w
twojej głowie pozostało tylko wspomnienie numeru 18 na koszulce wystającej spod
naciągniętej nań bluzy...
Coś ci się
przypomina. Coś składa się w całość.
Wtem
ogłuszający pisk przeszywa twój umysł, powoduje, że otchłań znika. Jakkolwiek
by to brzmiało, wracasz do swojego ciała. Wracasz z więzienia wspomnień.
Otwierasz
oczy, a powalający blask i jasne światło przyprawiają cię o mdłości. Zamykasz
je ponownie. Trwasz przez chwilę w tym niespokojnym uczuciu braku orientacji i
kolejny raz otwierasz zbolałe oczy. Widok odbiera ci mowę.
Bowiem
znajdujesz się w szpitalnej sali, przykuta to miliona kabli i rurek,
praktycznie nimi ograniczona. Owy widok cię przeraził, z przerażeniem błądziłaś
wzrokiem po małej, przygnębiającej klitce. Nieświadomie wydajesz z siebie
rozpaczliwy odgłos, który w praktyce okazuje się lichym jękiem. Nie możesz
nadziwić się nad swoją słabością, każdy ruch powoduje większe mdłości. W końcu
któreś z urządzeń stojących obok twojego łoża zaczyna wydawać przeraźliwie
bolesne dla twoich uszu odgłosy. Do sali zbiegają się pielęgniarki i lekarz. Twoje
przerażenie osiąga apogeum.
- Proszę
leżeć spokojnie. Proszę się uspokoić. - mówi ostatni, widząc twoje słabe ruchy
mające pozwolić ci wyrwać się z sideł szpitalnych sprzętów.
- Co ja tu
robię? - szepczesz, błagalnie patrząc na doktora.
- Obudziła się
pani ze śpiączki farmakologicznej. Jest pani bardzo słaba i nalegam, aby leżała
pani spokojnie. - pierwsze słowa paraliżują cię. Śpiączka? Jaka śpiączka?!
- Proszę mi
powiedzieć, jakim cudem się tutaj znalazłam.. - nie masz pojęcia, czy ten
człowiek słyszy to, co szepczesz. Wydaje ci się, że z twoich ust nie uchodzą
praktycznie żadne dźwięki.
- Pani
Alicjo, została pani przywieziona dwa dni temu, około godziny dwudziestej
trzeciej z parku na ulicy Klonowej. Straciła tam pani przytomność, a wraz z
panią był pewien młodzieniec. Zaraz będę mógł przekazać pani, co doprowadziło
do takiego stanu, że musieliśmy wprowadzić panią w stan śpiączki. - odpowiada
ci, powodując coraz większe otępienie.
- Słucham?
Jaki park? Przecież ja.. przecież ja byłam w hali, zdobyłam nową pracę, mój
facet odszedł z mojego życia... - spazmatycznie łapiesz oddech, a twój mózg od
nadmiaru informacji buzuje.
- Proszę
zachować spokój. W wyniku śpiączki pani podświadomość mogła tworzyć własne
obrazy, kompletnie nieprawdziwe, będące jedynie odpowiedzią na zły stan
fizyczny. Mogły także powracać wspomnienia z pani życia. Podświadomość w stanie
sztucznego snu szaleje. - jego słowa wbijają ci niewidzialny sztylet w serce.
Czyli to wszystko się nie wydarzyło? Czyli.. czyli on nie odszedł? Czyli ty
wcale nie znalazłaś nowej pracy? Wcale nie zaczęłaś nowego życia? Wcale nie spotkałaś
ponownie Dawida? No właśnie.. Wspomnienie siatkarza spowodowało nową falę
paraliżujących emocji..
- Musimy
sprawdzić, czy nie doszło do luk w pamięci. Proszę mi powiedzieć jak się pani
nazywa, czym się pani zajmuje, pani wiek, rodzina i co pani robiła dwa dni temu
w parku. - głos lekarza powoduje, że wracasz do rzeczywistości.
- Alicja
Rucińska, niedoszła studentka farmacji, aktualnie studiuję na wydziale
marketingu i zarządzania. Miejsce zamieszkania Kielce, wiek dwadzieścia,
rodzina daleko stąd.. Tamtego wieczoru... wtedy rozmawiałam z... - coś ci się
przypomniało. Coś spowodowało ogromny szok i niedowierzanie. - Proszę mi
powiedzieć, kto mnie tu przywiózł? - przerywasz monotonny wykład na temat
twojego życia i znienacka pytasz doktora o istotną dla ciebie informację. Nadal
twój głos brzmi słabo, ale pewne wspomnienie porusza cię na tyle, że pytanie
zadajesz o wiele bardziej zdecydowanym głosem. Jak na osobę, która dopiero co
obudziła się ze śpiączki i o dziwo normalnie kontaktuje.
- Ten pan
jest na korytarzu i pani los chyba nie jest mu obojętny. Był tu wczoraj, jest i
dziś. Jeżeli chce pani się z nim zobaczyć, muszę podać leki uspokajające
oraz musi mi pani obiecać, że nie będzie się pani narażać na wielkie odczucia.
Dopiero co udało nam się wyjść z ciężkiego stanu, zadziwiająco szybko pański organizm
się regeneruje, ale wciąż musimy uważać. - mówi. Zgadzasz się, kiwając głową.
Przyjmujesz lek i obiecujesz, że to będzie krótka rozmowa. Lekarz i jego
personel wychodzą, a po chwili do sali wchodzi...
- Matko... -
wydajesz z siebie cichy jęk i patrzysz na niego z niedowierzaniem. - To jest
niemożliwe. - dodajesz, kiedy siada obok twojego łóżka. - Pamiętam cię..
- To chyba dobrze.
Rozmawialiśmy wtedy w parku. - mówi cicho.
- Nie...
wtedy było ciemno. Wtedy cię nie rozpoznałam. Ale teraz już tak. Ty jesteś
Dawid Dryja. Ty mnie.. ty mnie uratowałeś wtedy.. po meczu.. To jest
niemożliwe. - powtarzasz, kręcąc głową. - Na pewno to pamiętasz.
- Jakim cudem
wiesz, jak się nazywam? - pyta.
- Wtedy,
kiedy mi pomogłeś.. wtedy zanim uciekłam.. dojrzałam na twojej koszulce numer
18. Sprawdziłam cię w Internecie. Ale potem o tym zapomniałam. Zostawiłam to
gdzieś w swojej pamięci i po prostu żyłam dalej. Teraz... teraz, kiedy podobno
przez dwa dni żyłam w innej galaktyce swojej świadomości... mój mózg mi to
przypomniał. Nie wiem, nie mam pojęcia, czy coś takiego jest możliwe, ale
najpierw wytworzył swój własny obraz, wytworzył największe marzenie mojego
życia. To było coś na rodzaj dziwnego snu. Byliśmy w tym parku tak? - tu
przerywasz, a towarzysz kiwa głową. - Zemdlałam, tak? - pytasz i ponownie
uzyskujesz twierdzącą odpowiedź. - Na czym skończyła się nasza rozmowa?
- Powiedziałaś,
że facet cię krzywdzi, a ty nie potrafisz tego przerwać. - odpowiada. Wzdychasz
głęboko.
- Czyli przez
dwa dni oglądałam sobie, jak mój mózg potoczyłby tą rozmowę dalej. I wymyślił
sobie to, co działoby się potem. A wiesz co jest najlepsze? W tym chorym
teatrzyku byłeś również ty. Spotkałam cię ponownie i mi się przedstawiłeś. A
zaraz potem mój popierdzielony do cna móżdżek odtworzył mi wspomnienie, kiedy
to uratowałeś mnie spod rąk oprawcy - mojego faceta. Wszystko złożyło się w
całość. Pamiętam cię i to chory zbieg okoliczności, że spotkaliśmy się wtedy..
w parku.. ponownie.. - kończysz wszystko, zdziwiona brakiem emocji ze swojej
strony. Może to te leki? W każdym bądź razie wciąż byłaś obolała, słaba i
zmuszona do leżenia.
- Ja też cię
poznałem. Wtedy, na samym początku, kiedy cię zobaczyłem. Ale nie chciałem ci
tego mówić, bo byś uciekła. Chciałem ci pomóc.
- Chyba nie
było aż tak źle, co? - delikatnie się uśmiechasz, na ile pozwala ci twój stan.
- Oprócz
tego, że teraz jest mi cię cholernie żal i okropnie jest mi źle z tym, że wtedy
dupka nie sprałem... Czuję się winny...
- już masz coś odpowiedzieć, kiedy do sali ponownie wkracza lekarz.
- Pan musi na
chwilkę wyjść, ponieważ musimy w końcu przekazać pani Alicji powód jej stanu. -
mówi, a kiedy siatkarz wychodzi, od razu przechodzi do rzeczy. - Pani Alicjo,
jest pani bardzo osłabiona, prawdopodobnie z powodu wielu stresów, problemów i
tym podobnych. Ale oprócz tego, jest pani w ciąży. W zagrożonej ciąży. Jakimś
niewyobrażalnym cudem podczas śpiączki i utraty przytomności dziecku nic się
nie stało. To po prostu dar od Boga! Dlatego przekazuję pani szczęśliwą
informację, spodziewa się pani potomka. Co prawda tak jak mówiłem, ciąża
niestety jest zagrożona. Ale z naszą pomocą uda się pani urodzić zdrowe
dziecko. - uśmiecha się nikle.
- Słucham? - nie dowierzasz. To niemożliwe. To nie ma sensu. To wszystko dzieje się bez
jakiegokolwiek sensu...
Nie mam pojęcia, czy po medycznemu, czy to jest w ogóle możliwe.
Ale jest. I mam nadzieję, że ogarniacie.
A no i chciałabym napisać, że liczę na to, że nie zostanę tutaj sama.
Wkładam w to opowiadanie dużą cząstkę siebie, naprawdę.
Chcę pisać dla was.
Poza tym koniec mojego wywodu.
Ściskam was wszystkie. :*